Listy poety Jana Darowskiego, pisane z Londynu.
7. lutego 1996 roku
„Szanowna i Droga Pani Małgorzato”(…) Łucja mówiła mi o procesach beatyfikacyjnych dla Siostry Dulcissimy, a ja o niej pisałem. Rzecz utknęła na siódmym rozdziale i nie wiem, kiedy znowu ruszy. To o Siostrze Dulcissimie jest do Pani dyspozycji, tyle, że będzie to wyrwane z większej całości. Nie rozstanę się z tymi siedmiu rozdziałami, aż rzecz skończę, albo śmierć mnie tam zatrzyma. Taka jest moja warsztatowa metoda, od której nigdy nie odstępuję (…)
26. lutego 1996 roku
(…) Załączam 11 stron komputerowego wydruku książki, którą pisałem w roku 1994. Ma ona prowizoryczny tytuł „UNSERE” i jest o mojej młodości, o drodze z Brzezia do Anglii i o spotkanych ludziach.
(…) Fragment o Siostrze Dulcissimie wydaje mi się być jasny i mówiący za siebie. Jest na stronie 13, podkreślony.
„(…) Karuzele przyjechały na Wielkanoc do Brzezia i pobiegłem z Kazikiem je zobaczyć. Bez sweterków, bez wiedzy Matki. Kazik jest młodszy o rok i wszędzie biegał w tamtych latach za moim wścibskim nosem. Wróciliśmy od karuzel na wskroś przewiani mroźnym wiatrem i w trzy dni mięliśmy już wielką gorączkę. Szkarlatyna – postrach wszystkich młodych matek. Nie mogę wiele powiedzieć o tej chorobie, bo ze mną poszło to dalej, aż do zapalenia opon mózgowych podobno.
Dosyć, że byłem zupełnie ślepy i głuchy. Jak długo? Nie wiem. Wiecznością mi się wydawało, bo gdy gorączka minęła, to miałem umysł całkowicie jasny, ale naokoło mnie była wszędzie zupełna cisza i mrok absolutny, jak w głębokim, podziemnym lochu. Dotyk i węch mi tylko zostały, oraz język w gębie, zawsze aktywny.
Więc nie był to podziemny loch, bo ludzie słyszeli, reagowali, karmili mnie, myli, tulili, a chory brat puszczał mi na rozciągniętym między naszymi łóżkami sznurku różne zabawki, kładłem palec na sznurku i palcem „słyszałem”, że do mnie jadą. Moje lewe, dziś widzące, i kiedyś wspaniałe oko, jest darem od Siostry Dulcissimy z naszego nowicjatu Marianek. Ja wzrok odzyskałem, a ona oślepła zupełnie – prawie w tym samym czasie. Lekarze przyjeżdżali i odjeżdżali, kiwając głową, pełni wyrazów współczucia dla Matki. Ona nie. Ona zostawała, modliła się o wzrok dla mnie, mówiła Matce, że odda mi Jej własne oczy, albo choć jedne. Myślałem, że to może Ona mnie tuli, bo ten sztywny krochmalony kołnierz, ten krucyfiks, ta dłoń tak delikatna na moich włosach, albo na policzku.
Cokolwiek się stało, stało się. Pewnego dnia ja świat widziałem, a Ona już nie. Lekarz gdy przyjechał, oświadczył, że to cud.”
(…) Resztę stron załączam jako konieczny kontekst życiowy i tło.
(…) Nie zapomina się takich rzeczy nigdy.
Proszę złożyć kwiaty ode mnie na grobie Siostry Dulcissimy, a ja już się jakoś Pani odwdzięczę.
Łączę jak najserdeczniejsze pozdrowienia
Jan Darowski
Ps. Prośba poety została spełniona.
Biuletyn Parafialny-38-6/24 grudnia 1998 r. autor Małgorzata Rother- Burek
Jan Darowski (ur. 22 grudnia 1926 w Brzeziu nad Odrą, zm. 5 lipca 2008 w Londynie) – poeta, krytyk, tłumacz.
Comments are closed.