W dniu Uroczystości Świętych Aniołów Stróżów, 02 października 1997r., na trasie Ziębice – Henryków wydarzył się ciężki wypadek.
Jadąc samochodem marki „Warszawa” z kierowcą i jego żoną wpadliśmy w poślizg, którego przyczyną był deszcz i glina zostawiona przez powracające z pola wozy.
Gdy najechaliśmy na tę, glinę, nie można było samochodu zatrzymać. Przed nami był most i skarpy. Most minęliśmy, ale samochód nadal pędził i wpadł w skarpy, trzy razy się przewrócił w koło i zatrzymał się na dużym dębie. Samochód został doszczętnie zniszczony układ kierowniczy połamany, a cała karoseria pogięta.
W czasie tego wypadku miałam przy sobie relikwie s. Dulcissimy, która mi już w życiu wiele razy pomogła. Na krótko straciłam przytomność, ale gdy samochód się wreszcie zatrzymał, kierowca odezwał się do swej żony. Wtedy i ja odzyskałam przytomność. tzn. ja byłam nieco więcej poszkodowana, bo podczas koziołkowania samochodu, uderzałam głową o jego dach i przez to doznałam zwichnięcia szyjki kręgosłupa, co stwierdzili w Kłodzku w szpitalu, ale dla życia nie było zagrożenia. Jestem przekonana, że nasze ocalenie zawdzięczam Aniołom Stróżom i S. Dulcissimie.
Po wypadku, razem z żoną kierowcy poszłyśmy do domu. Kierowca musiał poczekać na przybycie Milicji. Milicjanci, gdy zobaczyli rozbite auto i nas żywych, powiedzieli: „żyjecie dzięki tej zakonnicy” bo dzisiaj był też wypadek drogowy w Ząbkowicach Śląskich i samochód został uszkodzony, choć też uderzył w drzewo, ale wszystkie trzy osoby zginęły w wypadku na miejscu.
W tym samym dniu, po południu była w kościele Msza św. dla matek z dziećmi i niemowlętami z okazji święta Aniołów Stróżów. Podczas Mszy św. ks. Proboszcz Eugeniusz Komasa z Henrykowa powiedział w czasie homilii: Kto nie wierzy w opiekę Aniołów Stróżów, niech idzie do parku i zobaczy samochód kompletnie rozbity, a wszyscy pasażerowie żyją. Gdy ks. proboszcz miał w parafii ludzi żyjących bez ślubu kościelnego, albo parafian niepraktykujących, zawsze prosił, aby mu pomóc „to załatwić” tzn. modlić się, gdyż sam nie może dać rady.
Wtedy znów prosiłam o wstawiennictwo s. Dulcissimę, która nigdy mi nie odmówiła tej pomocy. Ludzie naprawiali swoje życie i jednali się przed śmiercią z Bogiem.
s.Bernadetta Mrozek
Henryków, 1972
Comments are closed.