Nasza historia zaczęła się w maju 2021 roku. Wtedy to syn, wówczas trzyletni, uległ wypadkowi, w wyniku którego doznał poparzeń III stopnia okolicy skroniowej na głowie.
Od tej pory zaczął się dla nas bardzo trudny okres. Po pierwszej przeprowadzonej operacji rana zaczęła się goić, jednak po jakimś czasie odnowiła się i syn został poddany dalszemu leczeniu. Za każdym razem jednak, po okresie polepszenia rany, ta odnawiała się. Najpierw po dwóch tygodniach, później nawet po 2, 3 dniach. Dla lekarzy przypadek ten stanowił zagadkę, sięgali bowiem po najbardziej nowoczesne metody leczenia. Byliśmy u wielu specjalistów na całym Śląsku i w Małopolsce, zarówno chirurgów dziecięcych, jak i dermatologów, alergologów, immunologów. Odwiedziliśmy najlepszych medyków zajmujących się trudno gojącymi się ranami. Nieskończoną ilość godzin spędziliśmy w różnego rodzaju poradniach oraz na oddziałach wielu szpitali. W okresie dwóch lat wykonano synowi bardzo wiele szczegółowych badań, które jednak nie potrafiły rozwikłać zagadki odnawiającej się rany. Wielokrotnie pobierano wymazy z rany, a gdy to nie przyniosło odpowiedzi – wykonano szereg najbardziej nowoczesnych badań pod kątem immunologicznym. Jeden z chirurgów dziecięcych wprowadził innowacyjne leczenie, które pomogło innym dzieciom, jednak u naszego syna nie przyniosło pozytywnych rezultatów. Sytuacji nie polepszyła nawet następna operacja, przeprowadzona przez jednego z czołowych chirurgów na Śląsku. Rana nadal goiła się, po czym wracała do pierwotnego stanu. Żadne z zastosowanych lekarstw, maści, kremów czy opatrunków również nie potrafiło spowodować zaleczenia się rany.
Wtedy na swojej drodze spotkaliśmy siostrę Elżbietę Bańdziak, mariankę, która przybliżyła nam postać s. Marii Dulcissimy. Podzieliła się z nami szeregiem materiałów związanych z postacią Heleny Hoffmann, wśród których znajdowała się towarzysząca nam od tej pory każdego dnia nowenna. Modlitwę zaczęliśmy w maju 2023 roku, czyli po dwóch latach bezskutecznych prób wyleczenia rany. W ciągu pierwszych dwóch tygodni rana zasklepiła się. To dało nam nadzieję, ale nadal towarzyszył nam ogromny strach związany z wcześniejszymi przeżyciami oraz nawracaniem rany. Po następnych dwóch tygodniach mogliśmy jednak z ulgą stwierdzić, że pierwszy raz od tak dawna nasze dziecko nie ma otwartej rany na głowie. Co więcej – nasz synek mógł położyć się spać bez opatrunku na głowie, o czym wcześniej nie było nawet mowy. To był prawdziwy przełom. Miesiąc z nowenną ku czci s. M. Dulcissimy pomógł nam bardziej niż dwa lata leczenia u całej rzeszy specjalistów. Towarzyszący nam strach przygasał z każdym dniem, kiedy rana zostawała zamknięta i coraz ładniej się zabliźniała.
Nasz obecnie pięcioletni syn codziennie przed snem dziękuje Bogu i nadal odmawia nowennę. Tak minęły już 4 miesiące, w przeciągu których, ani razu rana nie odnowiła się. Co więcej, po pierwszym miesiącu modlitw zrezygnowaliśmy ze wszystkich lekarstw i maści (wcześniej 2 razy dziennie miał zmieniane opatrunki, a w lepszych okresach zranione miejsce smarowane było przed snem i owijane opatrunkiem).
Modlitwa i wstawiennictwo Dulcissimy zmieniło nasze życie.
Nie boimy się powiedzieć, że byliśmy świadkami prawdziwego CUDU. Osobom, które nie znają przypadku naszego syna, pewnie trudno byłoby uwierzyć w rozmiar tego, co wydarzyło się dzięki wstawiennictwu s. Dulcissimy. Nowenna odmieniła przede wszystkim życie naszego dziecka. Jako pięciolatek pierwszy raz mógł pójść do przedszkola, czy chociażby po tak długim okresie pobawić się w piaskownicy. Teraz zasypia bez strachu, bez owiniętej opatrunkami głowy. Nie musi spędzać całych dni na badaniach, w szpitalnych salach i korytarzach.
Wiara uratowała naszego syna.
Z serca dziękujemy Dobremu Bogu i kochanej siostrze Dulcissimie.
Rodzice Michałka
Toszek, 28.09.2023r
Comments are closed.