+Ave Jezus! Ave Maryja!
Szczęść Boże!
Tym tradycyjnym śląskim pozdrowieniem witam Cię, Drogi Czytelniku, na mojej stronie internetowej. Pozwól, że na początek powiem kilka słów o sobie.
Dom rodzinny
Mam na imię Helenka. Kochani Rodzice nadali mi je na chrzcie świętym, a na drugie imię dali mi Joanna. Urodziłam się 7 lutego 1910 r w Świętochłowicach Zgodzie a wtedy podobno był to poniedziałek. Nie czekałam długo na sakrament chrztu świętego. Moi kochani Rodzice poprosili Księdza Franciszka Sitka, by ochrzcił mnie 13 lutego. Trzeba Bogu dziękować za te świętą chwilę. Jestem pierwszym dzieckiem w naszej rodzinie.
Po mnie, po dwóch latach przyszedł na świat braciszek Reinhold, pokochałam go od razu. Wspaniale jest mieć brata. Nasz tato, Józef ciężko pracował, by utrzymać nasza rodzinę. Miał odpowiedzialne kierownicze stanowisko w Hucie Zgoda, ta praca całkowicie go pochłaniała. Mama Albina zajmowała się domem. Ach, jaka dobra była nasza mama, a jaka elegancka. Zawsze starała się, by niczego nam nie brakowało, skrzętnie krzątała się po domu. Z mojego śląskiego domu rodzinnego, który aż promieniował szczerą pobożnością, wyniosłam głęboką wiarę i chrześcijańskie spojrzenie na sprawy tego świata oraz szczególną wrażliwość na pracę i cierpienia ludzi.
Zgromadzenie
Do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej zostałam przyjęta w 1928 roku. Po roku, 23. października 1929 r., otrzymałam habit zakonny i nowe imię – Siostra Maria Dulcissima. Mimo nawrotów choroby, której pierwsze oznaki pojawiły się przed świętami Bożego Narodzenia 1928 r. starałam się pogłębiać swe życie duchowe. Pracowałam nad pokorą, chciałam pozostać skromną a zarazem pełną miłości do przełożonych i współsióstr, chciałam być gotowa do modlitwy i pracy. Miałam w sercu żywe pragnienie, by ratować dusze dla Zbawiciela i zostać świętą na prostej drodze obowiązku.
Cierpienie i łaska
Czas mijał bardzo szybko. W dniu 18 stycznia 1933 r. przyjechałam do Brzezia nad Odrą, gdzie dwa lata później, 18 kwietnia 1935 r., złożyłam śluby wieczyste w naszej brzeskiej kaplicy. To tutaj, w Brzeziu, wzmogły się moje cierpienia, prosiłam Zbawiciela, aby wypełnił swoją wolę i swe zamiary wobec mnie, nawet jeśli miałyby to być choroba i cierpienie. Starałam się jednak pokonywać swoje ograniczenia i odwiedzać domy chorych, budząc w mieszkańcach nadzieje i zachęcać do modlitwy i ufności w Bogu, przecież wszystko jest łaską. Nosicielką Chrystusa chciałam być dla mego bliźniego, jego przyprowadzić bliżej Boga. Parafianie cieszyli się, kiedy za nich i razem z nimi się modliłam.
Swoje cierpienia złączone z cierpieniami Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela, ofiarowywałam zawsze za Kościół Święty, Ojca Świętego, biskupów, kapłanów i za Zgromadzenie, do którego przecież Bóg mnie powołał oraz za wszystkich potrzebujących, a zwłaszcza za grzeszników.
Do Domu Ojca
Byłam pogodzona z wolą Bożą, a najszczęśliwszym dniem mojego życia był 18 maja 1936 r., w którym narodziłam się dla Nieba. W dzieciństwie zawarłam przymierze z Bogiem, a Bóg je przyjął! Pomimo mojej nieudolności Boża dobroć była wielka. W chwili śmierci miałam zaledwie 26 lat, ale moje serce tak bardzo pragnęło zjednoczyć się z Oblubieńcem mej duszy, że chyba nie mogłabym czekać już ani chwili dłużej. Chociaż opuściłam ten piękny świat, a moje ciało zostało pochowana na starym cmentarzu przy kościele w Brzeziu nad Odrą, mieszkańców tej śląskiej ziemi noszę zawsze w moim sercu.
Niezatarta pamięć
Kiedy chodziłam po brzeskiej ziemi cieszyłam się wielkim szacunkiem wiernych. Podobno ludzie dostrzegali we mnie prawdziwą siostrę Maryi. To Bóg działał we mnie i przeze mnie, i dlatego zaraz po mojej śmierci ludzie nadal szukali u mnie pomocy licząc, że będę wstawiała się za wszystkimi będąc już po tej drugiej stronie życia. Pragnę widzieć wszystkich ludzi szczęśliwych w Bogu.
Świeccy katolicy z Brzezia i okolicznych parafii mówią o licznych łaskach uzyskanych u Boga za moim wstawiennictwem. Tak to prawda. Bóg jest hojny w swojej łaskawości. Wiele dzieci, młodzież i dorośli, modlą się przy miejscu mojego ziemskiego spoczynku, przy sarkofagu polecają Bogu problemy swego życia, a Dobry Bóg ich wysłuchuje.
Pamięć o mojej skromnej osobie oraz o mojej miłości do Boga i ludzi jest wciąż żywa. Widzę jak wiele osób przyjeżdża na mój grób i prosi, i modli się. U Boga nie ma rzeczy niemożliwych. O Jezu pomóż duszom, które prosiły mnie o modlitwę. Pomóż im i daj im to, o co proszą. One chcą sprawić radość tylko Tobie i Twojej Matce.
Zawsze pamiętam o Was i proszę,
abyście i Wy nie zapominali o mnie.
Wasza Siostra Dulcissima
PS. Do zobaczenia w Niebie!
Ważne dopowiedzenie
Proces beatyfikacyjny Służebnicy Bożej s. M. Dulcissimy rozpoczął się w Katowicach 18 lutego 1999 r. Etap diecezjalny tego procesu został zamknięty podczas uroczystej sesji 18 maja 2019 w Brzeziu. Inicjatywa starań o beatyfikację wyszła od ludu brzeskiego i Sióstr Maryi Niepokalanej. Zarówno w kolejach życia służebnicy Bożej S.M. Dulcissimy, jak i w jej zachowanych zapiskach współczesny chrześcijanin może odnaleźć wzór i zachętę do wierniejszego podążania za Chrystusem na tym miejscu, jakie wyznaczyła mu Opatrzność.
(Na podstawie pism służebnicy Bożej s.M.Dulcissimy tekst opracowała s. M. Małgorzata Cur SMI)