Maryjność siostry Dulcissimy
Siostra Maria Dulcissima, prosta śląska dziewczyna z wykształceniem zaledwie podstawowym, pozostawiła w swym notatniku, mającym charakter listów do Boga, kilka cennych myśli i praktyk związanych z osobą Matki Bożej. Jej maryjność nie odbiegała wprawdzie od form najbardziej tradycyjnych, ale niosła w sobie taki ładunek żaru serca, że wydaje się wprost rewelacyjna. Starym treściom pobożności ludowej nadała nowy kształt o profilu własnej osobowości i dynamiki duchowej, a praktyką sprawdziła i dowiodła, jak wyzwala do prawdziwej wolności dziecięce oddanie się Maryi.
Całe jej życie było wplecione w osnowę tajemnicy zespolenia Matki Bożej z Jej Synem Jezusem i Syna z Matką w dziele uwielbienia Przenajświętszej Trójcy i zbawienia człowieka. Ten stosunek uczyniła wzorem osobistego przeżywania prawdy o Odkupicielu, pod którego krzyżem stała Matka Bolesna, a Jego słowa z krzyża: „Oto Matka twoja” (J 19,25) przyjęła jako wezwanie zwrócone do siebie i dosłownie wcieliła w życie. Przez ciągle ponawiane fiat na niszczącą ją chorobę nowotworu mózgu, wchodziła coraz głębiej w rytm serca Matki Bolesnej, Od Niej uczyła się widzieć w prawdzie rzeczywistość własną i otoczenia.
Poznana w mistycznym doświadczeniu nadchodząca groza drugiej wojny światowej kazała jej jeszcze mocniej przylgnąć do Najświętszej Dziewicy, aby razem z Nią śpieszyć na ratunek światu, Z wielkim pietyzmem odnosiła się do Matki Bolesnej, Mater Dolorosa – jak zwykła Ją nazywać – i miała z Nią wiele wspólnych rysów. Na Różańcu i Drodze Krzyżowej uczyła się maryjnego „rozważania w sercu” (Łk 2.19).
Nie uświadamiała sobie zupełnie, jak wielką łaską Bóg ją obdarzył, powołując do tak ścisłego zespolenia z Maryją; zjednoczenie z Nią było jakby naturalnym oddechem całej jej istoty – a parafrazując słowa z Dziejów Apostolskich – można powiedzieć, że jakby w „Niej żyła, poruszała się, była” (por. Dz 17,28).
Ideał maryjny s. Dulcissimy, trzeźwy, praktyczny, o szerokim horyzoncie, skupiony na Chrystusie, Synu Bożym i Jego Matce w ich zbawczej misji, najzupełniej pokrywa się z późniejszą ideą ojców soborowych, ukazujących „Błogosławioną Maryję Dziewicę Bożą Rodzicielkę w tajemnicy Chrystusa i Kościoła”. Doświadczywszy na sobie Jej czułej, macierzyńskiej opieki, pragnęła, poprzez modlitwę i ofiarę, wypraszać innym, zwłaszcza, gdy w wewnętrznej wizji zostało jej objawione zło grożące ludzkości, w mającej niebawem wybuchnąć wojnie.
Ciężka i upokarzająca choroba nowotworowa pozbawiała ją stopniowo zdolności samodzielnego poruszania się, ale nie radości wewnętrznej. Pisała do swego spowiednika
„Często dręczy mnie tęsknota, której nie umiem nazwać. A przecież tak jestem szczęśliwa, że Bóg sam wziął ze wszystkiego trochę! Z oczami to samo. Widzę mało i od ostatnich sześciu miesięcy noszę lewą rękę na temblaku, ponieważ jest całkiem sparaliżowana; również za to Deo gratias. Ostatnie wiersze, które Przewielebni Księża otrzymali ode mnie, były przepisane przez jedną współsiostrę. Tym razem piszę sama.
Pisać o Jezusie i Maryi jest przecież tak pięknie. Nie przesadzam, jak to się często myśli. Nie, mówię jak dziecko o Nich i uczę się od Nich kochać jak dziecko. Czyż te dwa słowa nie są książkami, których nie można dosyć studiować, tak proste, tak krótkie, a przecież tak głębokie! Często mówię: «Panie, którego noszę głęboko w mym sercu, naucz mnie kochać, cierpieć i milczeć, aby przez moje NIC zdobyć dla Ciebie dusze»!
Jezusie i Maryjo, pomogę Wam duchowo ratować dusze moimi codziennymi drobnostkami. Uratować jedną jedyną duszę, aby sprawić rzeczywiście radość Jezusowi i Maryi, co za szczęście! Niczego nie mogę ofiarować Jezusowi poza moimi codziennymi słabościami i z Nim złożyć ofiarę. Jego ofiarować podczas każdej Mszy świętej, Być świętym znaczy; w naturalny sposób stać się nadnaturalnym” (s.72).[i]
Jaka prosta i prawdziwa jest ta definicja świętości naszej Ślązaczki, niemającej pojęcia o precyzyjnych określeniach teologów, Czy o Matce Bożej mówiono za Jej życia, że jest święta? A przecież zawsze była „Cała Święta” w sposób – zdawałoby się – najbardziej naturalny. Trwała w bezmiarze ubóstwa, pokory i posłuszeństwa wobec niezrozumiałej często woli Bożej. Jej prostota i ufność zachwyciły Boga, również ubogiego, bo stale rozdającego siebie i pokornego wobec człowieka, który Go nieustannie odrzuca. Siostra Dulcissima też była prosta, dziecięco prosta, więc „spodobała się Najwyższemu”. Ta prostota przebija nawet z jej listów. O sobie i swej chorobie pisze zawsze z dyskrecją. Nie tylko, że nie szuka współczucia, ale jakby wyśpiewuje swoiste Magnificat
„Dobry Bóg wziął trochę z moich pięciu zmysłów. Liczb nie umiem napisać, dlatego liczę na palcach i robię kreski. Tak, Bóg zrobił ze mnie dziecko, tak że sama nie mogę dać rady, ale przełożeni dali mi siostrę [pielęgniarkę], która opiekuje się mną i mnie rozumie.
[…] W klasztorze chciałam stać się tylko świętą i wiele pracować: takie było moje postanowienie, gdy wstąpiłam, a teraz dobry Bóg czyni całkiem inaczej” (s.72).„[…] Wszystko jest łaską, również to, że jestem głupia. Nieprawdaż, dla świata można być głupim, ważne jest to, że u Boga jest się dzieckiem” (s.66).
Pomimo fizycznej i duchowej udręki była radosna, bo zrozumiała, że w Bogu miłość i radość tożsame są z cierpieniem, gdyż Bóg w Chrystusie cierpiał z nadmiaru miłości. Jedynie On wie, czym naprawdę jest piekło i cierpi z powodu tych, którzy giną. Z Maryją, w imieniu Kościoła, uwielbiała bezmiar miłosierdzia zawsze przebaczającego. Całym sercem pragnęła zadośćuczynić bezbronnej Jego miłości, deptanej przez otchłań zła i przewrotności człowieka. Ogrom Bożego cierpienia kontemplowała w Jezusie Ukrzyżowanym, do którego chciała się upodobnić. Gdy w mistycznym przeżywaniu Kalwarii widziała Go przybijanego do krzyża, sama się na krzyżu rozciągała, poddając ręce pod niewidzialne dla otoczenia gwoździe. Przyzywała na pomoc Ojca Niebieskiego słowami z wielkopiątkowej liturgii: Abba, Abba, Abba! Wołała po łacinie do Matki Bolesnej: Mater Dolorosa. I do Mistrza: Magister, ja, ja dla Ciebie! Szeptała:
„Maryja stoi całkiem blisko i płacze. Stoi jednak prosto […] Biedny Jezus! Nie przeżyję Jego widoku” (s. 109).
Znamienne, że pod krzyżem widzi zawsze Maryję „stojącą prosto”, choć nieprzytomną z bólu. Widzi Ją, jak stoi zdana na wolę Ojca w jedności z Synem, któremu jest bezgranicznie oddana. Współczująca miłość daje Jej siłę wytrwania w cierpieniu. Od Niej uczy się nasza siostra postawy oddania się Bogu we współczującej miłości, która jej cierpieniu nadaje wartość zbawczą. Nie chciałaby uronić ani kropli ze swego bolesnego kielicha, dlatego modli się:
„O Jezu, Twoje Serce nie zna niczego innego tylko miłość. Im większy jest grzesznik, tym większa jest Twoja miłość do niego. Twemu Sercu jest obce wszystko, co nie jest miłością. Pozwól mi iść moją drogą krzyżową w taki sposób, żeby w sercu wzrastała codziennie miłość do Ciebie, Maryi i do bliźniego. Napełnij moje serce świętą radością, ponieważ dopiero wtedy będę szczęśliwa i zadowolona. Ty masz przecież wszystko, o Jezu i jeśli ktoś prosi Ciebie o coś, ten również otrzymuje. O Jezu, życzyłabym sobie, by widzieć wszystkich ludzi szczęśliwych w Tobie” (s. 73).
Te proste, żarliwe słowa ukazują prawdę jej duszy. Chociaż uginała się i upadała pod ciężarem swego krzyża, przecież podejmowała go stale na nowo z gorącym błaganiem: „Jezu, daj mi dusze!” Gdy ból fizyczny i duchowy stawał się nie do wytrzymania, wołała:
„Pomóż mi Jezu… Przyrzekłam Ci uległość, całkowitą uległość w najmniejszych rzeczach, również w myślach, zawsze wypełniać wolę Ojca. O, Maryjo, pozostań ze mną, tak jak kiedyś wytrwałaś przy Jezusie, aż do ostatniej godziny Jego życia! Również Ty wypełniłaś z Nim wolę Ojca i wolno Ci teraz być wiecznie przy Nim” (s. 74).
Przywoływana nieustannie Maryja, to nie tylko jej „Pomoc nieustająca”, ale przede wszystkim Wzór i Moc do kształtowania własnej postawy. Dlatego często zapytywała siebie:
„Jak zachowała się Maryja w Wielkim Tygodniu, a jakie jest moje postępowanie. I jakie powinno być? Czy widzę w najmniejszych drobiazgach Jezusa i Maryję? […] Jestem tak zimna. Jezu, przyjdź i rozgrzej mnie! […] Maryjo, Ty rozumiałaś Jezusa najlepiej, pomóż mi Go zrozumieć!” (s. 75).
[i] Wszystkie cytaty pochodzą z książki o. Józefa Schwetera CSSR, Oblubienica Krzyża, Katowice 1999.
Cyfry w nawiasie oznaczają strony tejże książki.
Fragment artykułu śp. Immakulaty Adamskiej OCD pod tytułem: „Sługa Boża s. Dulcissima 1910-1936”, opublikowany w książce jej autorstwa pt.:” Ikona Trójcy Świętej – Rzecz o trynitarnej duchowości w komunii z Maryją” (Pallotinum w 2000r.
Artykuł dostępny również w broszurce pt „Maryja w życiu s.Dulcissimy” (Emmanuel 2020)
Comments are closed.