32 415 68 48
 

O powołanej do świętości

top feature image

O powołanej do świętości

„Już w dzieciństwie zawarłam przymierze z Bogiem, a Bóg je przyjął”

(napis na tablicy poświęconej Helenie Hoffmann, odsłoniętej w Świętochłowicach-Zgodzie 9 II 2025 r.).

 

Ekscelencjo, Księże Biskupie.

Księże Proboszczu.

Księża Współpracownicy.

Przedstawiciele Władz Miasta.

Drogie Siostry Maryi Niepokalanej od nas i z Tanzanii.

Tumsifu Yesu Kristu.

Karibu sana masista alipo zaliwa

sista Dulcissima.

Siostry i Bracia!

 

W jaki sposób Bóg wkroczył w życie Leny, czyli Heleny Hoffmann ze Zgody na Górnym Śląsku? Czy miało to „wygląd błyskawicy”, czy był to raczej „ożywczy deszczyk majowy”,

a może był to „żywy kwiat, który kładła na ołtarzu”, a który „wyrósł w ogrodzie jej duszy”? Czy Bóg ją pociągał, a może pchał na drogę przewidzianą tylko dla niej? Czy jej powołanie było „utkane na miarę”? Jaka była rola św. Teresy z Lisieux w umacnianiu i ratowaniu jej powołania? Są to pytania godne zastanowienia i odpowiedzi w dniu Jej 115. Urodzin.

 

Siostry i Bracia!

Helenę Joannę Hoffmann, córkę kierownika pociągu lub jak chcą inni zawiadowcy stacji kolejowej albo operatora dźwigu w Hucie „Zgoda” Józefa Hoffmanna i Albiny Jarzombek, urodzoną w poniedziałek, 7 lutego 1910 roku, w dniu ówczesnego wspomnienia św. Romualda z Camaldoli – założyciela zakonu kamedułów i św. Ryszarda z Wych – biskupa Chichesteru w Anglii, dwa dni przed Popielcem, ochrzcił ksiądz Franciszek Sitek.

Stało się to 13 lutego 1910 roku siedem dni po jej powiciu w Zgodzie w kościele pw. św. Józefa, który stał w polu między Zgodą a Nowym Bytomiem.

W trydenckiej liturgii Kościoła katolickiego była to niedziela wstępna, czyli pierwsza w Wielkim Poście, która przypadała po niedzieli zapustnej, czyli ostatniej w karnawale.

Świadkami chrztu – oprócz ojca dziecka – byli: Marta Plutzik, siostra Albiny i Feliks Hoffmann, brat Józefa. Szafarz sakramentu, pochodził z Olszyny w parafii Świętego Michała Archanioła w Skrzyszowie; ukończył 31 lat życia – w tym od sześciu lat był kapłanem diecezji wrocławskiej.

Chrzest święty stał się dla Leny początkiem drogi powołania do życia we wspólnocie

oraz początkiem drogi do świętości. Stał się początkiem Jej przyjaźni z Panem Zastępów –Świętym, Świętym, Świętym, z Tym, Który posyła (Iz 6, 1-8), aby być solą ziemi i światłem świata (Mt 5, 13-16).

Rodzice Leny pobrali się we wtorek, 27 lipca 1909 roku, w kościele pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Świętochłowicach. Helena była ich pierworodnym dzieckiem, które cztery lata dzieciństwa przeżyło w „górnośląskim wymiarze” Wielkiej Wojny z lat 1914-1918 oraz w cieniu trzech powstań i plebiscytu na Górnym Śląsku.

Ojciec Leny, Józef, był człowiekiem o dobrym sercu, ale surowym, czasem zbyt surowym, nawet w stosunku do swej małżonki Albiny, córki Heleny i syna Reinholda.

Nie zdziwiło mnie, że Lena napisze: „Już we wczesnym dzieciństwie moja wola była złamana. (…). Na pytanie: ‘Dlaczego?’ – odpowiadałam stale: ‘Nie wiem, dlaczego?’. A jednak po długim namyśle ujmowałam to w słowach: ‘Podążałam za czymś, czego moje wnętrze, moje serce szukało’.

Uciekłam z przedszkola, [bo] nagle chciałam prać, sprzątać i robić to, co mama robiła”.

 

Siostro i Bracie!

Surowość ojca nie zniechęcała jej w odkrywaniu życiowego powołania.

Jeszcze większe posłuszeństwo okazywała swoim rodzicom.

Z domu rodzinnego w Zgodzie wyniosła głęboką wiarę, szacunek dla innych, właściwe odniesienie do pracy oraz wielką wrażliwość na sprawy cierpienia i chorób drugich.

Pierwsze samodzielne kroki w stronę pogłębienia swojego powołania do świętości uczyniła Lena jako uczennica Publicznej Szkoły Powszechnej imienia Księcia Józefa Poniatowskiego (1916-1923). W szkole odznaczała się pracowitością i wzorowym zachowaniem. Uczyła się też katechizmu i historii biblijnej.

Według opinii ks. Jana Góreckiego, „centrum tych zainteresowań biblijnych stanowiła osoba Jezusa Chrystusa. Stąd jej częste odwiedziny Pana Jezusa w kościele, gdzie wpatrywała się w tabernakulum.

Ecce tabernaculum Dei cum hominibus.

Nie zapomniała też o Matce Bożej, której wizerunek znajdował się w zgodzkim kościele. (…). Pomagała biednym i chorym oraz siostrom Maryi Niepokalanej, które prowadziły przedszkole i ambulatorium. To one wywierały na nią wielki wpływ.

Z kolei pod okiem księdza proboszcza Edwarda Adamczyka z Łazisk Rybnickich rozpoczęła przygotowanie do spowiedzi i Komunii świętej. Duchowny ten, budowniczy kościoła pw. św. Pawła Apostoła w Nowym Bytomiu, pielgrzym do Ziemi Świętej, przekonał ją wówczas, że powinna Jezusowi zbudować duchową kapliczkę, rozumianą jako ćwiczenie się w cnotach. Lena przy pierwszej spowiedzi, odbytej pod koniec 1919 roku, udowodniła to na piśmie, napisała opowiadanie pod tytułem: Mein Kapelschen – Moja Kapliczka i z radością wręczyła księdzu proboszczowi. Natchnienie i zachętę do jego zredagowania czerpała z poleceń kapłana, otrzymanych przy pierwszej spowiedzi świętej. Budowanie duchowej kapliczki serca stało się wkrótce fundamentem w jej drodze do powołania zakonnego. W nowicjacie, w czasie choroby, na życzenie mistrzyni nowicjatu, siostry Marii Pacifiki Schimke SMI miała to opowiadanie zniszczyć, co mistrzyni tłumaczyła, że są to dziecięce fanaberie. Dopiero na polecenie ojca Józefa Schwetera, redemptorysty z Barda, który prowadził rekolekcje dla nowicjatu w Nysie s.Dulcissima miała odtworzyć swoje zapiski z Mojej Kapliczki.

W narracji tego opowiadania odnajdujemy jej wyznanie: „Owładnęło mną całkowite pragnienie tabernakulum i Komunii świętej. (…). Za zachętą spowiednika mogłam nadal budować swoją kapliczkę przy pomocy ćwiczeń, które mi wyznaczał. Wszystko dokonywało się pod jego kontrolą”.

5 maja 1921 roku, po uroczystości NMP Królowej Polski, a przed Wniebowstąpieniem Pańskim, ksiądz Edward Adamczyk po raz pierwszy podał jej do spożycia Hostię.

Później zauważył ją jak wspierała siostry Maryi Niepokalanej przy dekorowaniu świątyni. „Przez pewien czas”, ale już za kolejnego księdza proboszcza Jan Pachy z Kosztów koło Mysłowic pomagała też na probostwie w Zgodzie.

Zanotowała dosłownie: „Bez wiedzy proboszcza spałam na pochyłym poddaszu, na gołej posadce, pod głowę podkładałam tylko coś, cokolwiek zwiniętego w rulon. Mało tam jadłam i to spowodowało moje wychudnięcie, w związku z czym mama mnie stamtąd zabrała (…).

Ks[iądz] proboszcz nie chciał mnie puścić, ale mama powiedziała, że jestem jeszcze za młoda na tak wiele pracy. Na to odpowiedział ks[iądz] proboszcz Pacha (…): ‘Pani Hoffmann, pani i wasza córka jesteście jedynymi spośród tych niewielu porządnych [mieszkańców Zgody], dlatego niechętnie ją puszczam’. Mama była z tego dumna i cieszyła się”.

Lena z wdzięcznością wyznała później, że była dzieckiem, które w Zgodzie od proboszcza nauczyło się zachowywania dobrych manier: „w kościele i wobec Zbawiciela. Ja już jako małe dziecko wszystkich obserwowałam, bo chciałam się wiele nauczyć, a przede wszystkim tego, co jest piękne”.

W 1924 roku Helena dostrzegła w sobie pragnienie poświęcenia się Zbawicielowi. Zrodziło się ono w obawie przed zmartwieniami, troskami i trudnościami, które pojawiły się w relacjach z rodzicami. Ta czternastolatka w notatkach, sporządzonych przez siebie w Zgodzie, zapisała:[Przeżywałam] pokusy i zmagania przez złego nieprzyjaciela, który mi stale mówił, że jestem niezdolna do klasztoru, ponieważ nic nie potrafię. Moją odpowiedzią było: ‘Pracować, cierpieć i dusze ratować’ (…).

 

Siostry i Bracia!

Według relacji ojca Josepha Schwetera CSSR, rodzice „Oblubienicy Krzyża”, bo tak on nazywał służebnicę Bożą Dulcissimę Hofmann SMI, sprzeciwiali się jej wstąpieniu do klasztoru. Helena nie przestawała się modlić i prosić, aż otrzymała od nich pozwolenie.

Ostatecznie zdecydowała się wstąpić w szeregi Sióstr Maryi Niepokalanej w sobotę, 17 marca 1928 roku, osiem dni przed uroczystością Zwiastowania NMP. Pragnęła to uczynić, jak wyznała, „aby złamać swoją wolę i pogardzić swoim „ja”. U bliźniego chcę się najwyższego dobra dopatrzeć i też tak czynić. (…). Chcę w dalszym życiu dla Zbawiciela dusze ratować, a prostą drogą spełniania obowiązków świętą zostać”. Była gotowa porzucić wszystko, by pójść za Jezusem definitywnie.

W innym miejscu wyjaśniła: Do klasztoru poszłam osobiście, by moją wolę ofiarować, złamać to moje ‘ja’. Bliźniego chcę uważać jako najwyższe dobro i według tego działać”.

Helena została przyjęta do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej na swoją usilną prośbę w piątek, 7 grudnia 1928 roku – w dzień przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia NMP. Jako kandydatka do życia zakonnego pracowała w Szpitalu Hutniczym w Roździeniu z pełnym oddaniem, zręcznością i uprzejmością.

Warto też zauważyć, że faktem decydującym o kierunku religijności Leny było znalezienie na polu między Zgodą a Nowym Bytomiem medalik z wizerunkiem świętej Teresy z Lisieux – od Dzieciątka Jezus, zgubiony zapewne przez kogoś, kto otrzymał go od sługi Bożego Anzelma Gądka od świętego Andrzeja Corsini OCD, który w tym czasie przyjechał do Zgody, aby propagować kult tej francuskiej Świętej. Ona zauważyła to światło, które od niej biło, że jest światłem „od Dzieciątka Jezus “.

Przystępując w Zgodzie 27 maja 1927 roku (lub 5 maja br. – jak chce siostra Maria Grażyna Zieleń OCD) do bierzmowania, Lena obrała imię Teresa, nawiązując tym samym do świętej Teresy z Lisieux. (…). Odtąd i Helena weszła w krąg mentalności tej świętej. Później wyznała: „Gdybym nie miała świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, która mnie pouczyła i upominała, [to] nie byłabym dziś w klasztorze”. Nie były jej obce słowa tej Świętej z Lisieux: Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele, a to miejsce, mój Boże, Ty sam mi ofiarowałeś…

W sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością! W ten sposób będę wszystkim i moje marzenie zostanie spełnione”.

Ksiądz proboszcz Jan Pacha, proboszcz ze Zgody, wystawił dla niej następujące świadectwo: „Helena Hoffmann jest mi znana jako obyczajowo czysta, dobra dziewczyna i mogę ją szczerze polecić Przewielebnym Siostrom Maryi Niepokalanej. Była tu bierzmowana [w czwartek], 5 maja 1927 roku.

„Oblubienica Krzyża” w czasie postulatu, który odbywała w domu zakonnym Sióstr Maryi Niepokalanej w Zgodzie, została przedstawiona przełożonej generalnej Matce Marii Klotyldzie Mende SMI. Przy tej okazji ksiądz Jan Pacha oświadczył: „Matko Przełożona Generalna Sióstr Maryi Niepokalanej! Jeżeli to dziecko [ze Zgody] przyjdzie do Was, [to] wygrałyście wielki los, ponieważ zostało ono na pewno powołane do klasztoru”.

W czerwcu 1933 roku Lena, już jako Siostra Maria Dulcissima Hoffmann SMI, zapisała na kartce papieru kilka słów o swoim powołaniu, skierowanych na adres ks. Jana Pachy mieszkającego w Sławięcicach: „Myślę, iż Pan Bóg prowadzi mnie dziwnymi drogami, których sama nie pojmuję. A gdy [teraz] cierpienia mnie przygniatają, [to] powtarzam sobie: „Panie, niech się wypełnia Twoja wola, a nie moja”. (…). Bardzo często dręczy mnie tęsknota, której nie potrafię bliżej nazwać. A przecież równocześnie jestem szczęśliwa, bo Pan ze wszystkim moich rzeczy zabrał mi jakąś małą cząsteczkę. To samo z moimi oczami; widzę naprawdę mało, a od trzech miesięcy noszę lewe ramię na temblaku; lewa ręka jest całkowicie bezwładna. Lecz i tu ‘Deo gratias!’. O moim krótkim pobycie w klasztorze miałabym rzeczywiście wiele do powiedzenia, ale jak Bóg chce. (…). Często powtarzam sobie: ‘Panie, którego tak głęboko noszę w mym sercu, naucz mnie miłować, cierpieć i milczeć, aby Tobie przez moje nic zdobywać dusze. Pragnę pomóc Księdzu w sposób duchowy ratować dusze, przez moje codzienne drobne czyny. Uratować jedną, jedyną duszę, aby sprawić prawdziwą radość Jezusowi i Maryi’. Nic innego nie potrafię zaofiarować Jezusowi, jak moje codzienne słabości. (…). Zostać świętym, t[o] zn[aczy] w sposób prosty, naturalny przejść w nadprzyrodzoność, a nie jest to takie łatwe.

Nieraz tracę odwagę, bo odchodzi jedno cierpienie, a niezadługo [wkrótce] nadchodzi drugie. A ja jako zwykły człowiek tak się lękam cierpień. Lecz, kiedy znowu przypominam sobie moją kapliczkę z mojego Ogrodu Oliwnego, [to] wraca mi dawny spokój. Poza tym czuję się dobrze. Dobry Bóg z pięciu moich zmysłów, z każdego cośkolwiek mi zabrał. (…). Tak, ofiarowałam się za Kongregację [Sióstr Maryi Niepokalanej] i teraz pragnę być wdzięczną. Pragnęłam w klasztorze stać się świętą i wiele wyprosić łask. Taki zresztą był mój zamiar, gdy wstępowałam do klasztoru. Lecz teraz sam Dobry Bóg odmienia wszystkie zamiary”.

 

Siostry i Bracia!

Służebnica Boża Dulcissima Hoffmann SMI wyznała szczerze, że jej powołanie powinno zmierzać do świętości:

„Świętą chcę zostać,

świętą muszę zostać,

świętą mogę zostać,

ale dopiero wtedy,

gdy będę zupełnie martwa.

O wtedy można żyć i miłować bez obawy,

ale póki to ja jeszcze we mnie tkwi,

jestem niepewna z

a każdym stąpnięciem i krokiem. (…).

[O mój Jezu]

pomóż mi teraz naprzód kroczyć.

Widzisz Jezu, ten świat

szuka tylko pracy i ziemskiego wynagrodzenia.

Tak, również w klasztorze ta choroba panuje,

a praca nad duszą bliźniego

jest sprawą samą w sobie.

O, Zbawicielu,

jakie to smutne,

ale wybacz nam, zaślepionym stworzeniom.

Otwórz nasze duchowe oko,

aby tobie dużo dusz uratować.

Miłości, miłości, miłości

żąda ten ciemny, pogmatwany świat”.

 

Siostro i Bracie!

Przez całe nasze życie uczymy się patrzeć na ludzi tak, aby dostrzec w ich egzystencji dary i owoce Ducha Świętego, odkrywać wielkość ich słów i czynów O postaciach spotykanych na kartach historii mówimy prosto, barwnie i ciepło, aby zachęcić siebie i innych do naśladowania ich własnym życiem. Czynimy to, aby zaakceptować swoje niepowtarzalne powołanie, czy to matki zatroskanej o rodzinę, czy też ojca zabieganego

o utrzymanie i wychowanie dzieci, kapłana oddającego swe życie dla dobra dusz, siostry zakonnej proszącej w ciszy klasztornej celi:

„Spraw, Boże, żebym wypełniała obowiązki w sposób najlepszy”. W tym sensie każdy z nas, gdy wypływa na głębię, jest odpowiedzialny za swój czas w życiu duchowym,

może być kimś na miarę „Oblubienicy Krzyża”.

Ziemską misją Leny Hoffmann było „dużo dusz uratować” w imię miłości do Boga i bliźniego. Czy słyszysz w tych słowach echo zadań dla siebie?

– Ujumbe wa kidunia wa Lena Hoffmann ulikuwa “kuokoa roho nyingi” kwa jina la upendo kwa Mungu na jirani. Je, unasikia mwangwi wa majukumu yako mwenyewe katika maneno haya?

„Oblubienico Krzyża”,

pozostajesz dla mnie Kimś!

Kimś od serca!

„Wierny Szmaragdzie”.

Nadziejo Kościoła.

Szczęście Sióstr oddanych Maryi Niepokalanej.

Radości mieszkańców Zgody.

O Jezu, o Jezu mój,

błagam Cię,

udziel mi za jej pośrednictwem łaski,

o którą Cię usilnie proszę…

Usilnie…

Proszę!

Amen!

 

Ks. prof. dr hab. Henryk Olszar

Świętochłowice, 09.02.2025r.

Comments are closed.

Post navigation

Previous Post :   

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Czytaj więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close