Kilka lat temu otrzymałam od pewnej osoby niebieską książkę „Śląska Służebnica cierpiącego Pana” napisaną przez księdza Jana Góreckiego o siostrze Marii Dulcissimie Hoffmann. Kiedy ją czytałam to Siostra Dulcissima urzekła mnie swoim sposobem modlitwy, bycia, pragnęłam z serca ją naśladować. To spowodowało, że zainteresowałam się i zaczęłam czytać także o zgromadzeniach zakonnych i nie tylko. Po jakimś czasie wyprowadziłam się za pracą z miasta. Nie było mnie tu wiele lat i gdy wróciłam po pewnym czasie siostra Dulcissima mi o sobie przypomniała. Po kilku miesiącach zaszłam w ciążę i tu Bóg bardzo, bardzo mnie prowadził i zadbał o nas, jako Swoje Dzieci. Miałam bóle w lewej stronie brzucha zanim zaszłam w ciążę. Nie wiadomo z jakiego powodu tak do końca. Lekarze kierowali mnie do szpitala, lecz tam dostawałam odpowiedź, że nic poważnego mi nie jest, ponieważ to lewa strona brzucha, więc na pewno nic chirurgicznego i zalecenie kolonoskopii. Stchórzyłam przyznam szczerze. Pani doktor (lekarz ogólny), któregoś razu mówiła, że może to torbiel skręca się na jajniku i ból promieniuje, zaleciła wizytę u ginekologa. Umówiłam się. Ból jakoś samoistnie ustąpił, ale nie odmawiałam wizyty, żeby w razie czego sprawdzić co się dzieje z moim zdrowiem. Coś właściwie w momencie mnie tchnęło, żeby pójść po test ciążowy do apteki. Kupiłam, zrobiłam, test był negatywny. Za kilka dni byłam u Pana doktora ginekologa, który pokazał mi na USG, że tak wygląda dziecko i że nic niepokojącego nie widzi, ale żeby się przekonać czy rzeczywiście to ciąża to, żeby zrobić badania na Beta-HCG lub poczekać, czy w miesiączkę dostanę krwawienia, gdyż to bardzo wczesna ciąża. Odruchowo poprosiłam o skierowanie na badanie (żeby wcześniej wiedzieć) i okazało się, że to rzeczywiście ciąża. Niestety gdybym nie wiedziała o ciąży a krwawienie uznała za miesiączkę to nie zgłosiłabym się do szpitala. Prawdopodobnie niestety bym poroniła. Dzięki Bogu i Chwała za wszystko. Znalazłam się w szpitalu. Od razu napisałam do księdza z pogotowia duchowego prosząc o modlitwę…. Leżałam tam, lecz krwawienie następowało i lekarze twierdzili, że nic zrobić nie mogą, ciąża nie do uratowania, bo za wcześnie. A w dodatku leżały ze mną w sali kobiety, które poroniły, których serca dzieci przestały bić w ich łonach. Byłam przerażona, a zwłaszcza wtedy, kiedy te, kobiety spały bądź leżały i kiedy słychać było płacz dzieci gdzieś tam z noworodkowego oddziału, a niektórych matek dzieci nie żyły. Krążyły różne myśli w mojej głowie, lecz modliłam się i prosiłam Boga, aby moje maleństwo zachował. Pragnę nadmienić także i przestrzec kobiety. Wiele młodych kobiet leżało w szpitalu z powodu założonej wkładki domacicznej. Jest to środek wczesnoporonny, nie jest to antykoncepcja, która także jest grzechem. Miały krwotoki do wewnątrz i niektóre były w ciąży pozamacicznej w wyniku czego dokonuje się zabicia dziecka niewykształconego jeszcze w łonie, gdyż nie ma jak się to dziecko dalej rozwijać. Wiele młodych kobiet, dziewczyn myśli, że to antykoncepcja, korzystają na potęgę, lecz skutki są naprawdę smutne, przykre. Z tym nie ma żartów. Pan Bóg nas stworzył w tak wspaniały sposób i nie zmienimy tego, a manipulowanie biologią może skończyć się tragicznie, nie mówiąc o konsekwencjach w życiu wiecznym.
Wracając do świadectwa.
Leżąc tam w szpitalu pewnego dnia starszy lekarz, który był na obchodzie doradził mi leżeć cały czas na lewym boku. Słuchałam zaleceń lekarskich, przyjmowałam leki, które mi podano, dużo piłam i leżałam…. Ustępowało powoli krwawienie, ale nadal było, kiedy już ustąpiło zbadano mnie po raz kolejny. Było to badanie USG. Serduszko maluszka już biło!!! Lekarze, którzy mnie wtedy badali bardzo się ucieszyli i ja także. Zostałam wypisana z oddziału.
Natrafiłam jakoś ,,przypadkiem” choć uważam, że w życiu ,,przypadków” nie ma, lecz jakimś Planem Bożym na Siostry Maryi Niepokalanej. Rozpoznałam też Służebnice Bożą Marie Dulcissimę po wizerunku na portalu społecznościowym. Napisałam do Sióstr i tak nawiązałam z Siostrami kontakt. Ucieszyłam się ogromnie, że znów ta Siostra Dulcissima pojawia się w jakiś sposób w moim życiu, że czuwa gdzieś tam nadal i przypomina. Prosiłam Siostry wielokrotnie w trakcie ciąży o modlitwę. Było sporo komplikacji. Ciąża zagrożona. Bałam się, że dziecko umrze w moim łonie bez Chrztu Świętego i co potem, a czy gdyby coś się stało niedobrego to czy można będzie je pochować itd. Najbardziej mnie niepokoiło żeby urodziło się całe i zdrowe, jeśli taka Wola Boża. Praktycznie całą ciążą przeleżałam. Było ciężko, bardzo ciężko. Wielokrotne komplikacje, wielowodzie m.in. z podejrzeniami, że jeśli dziecko się urodzi może to być przedwczesny poród i dziecko może być chore, mieć wady … Nie było łatwo, lecz starałam się nie poddawać i ufać. Prosiłam Siostry o modlitwę, modliłam się także i ja m.in. z modlitewnika, które Siostra mi wysłała tuląc ziemię z grobu siostry Dulcissimy. Kilka razy miałam pobyty w szpitalu, konsultacje lekarskie częste. Synek przyszedł na świat poprzez cesarskie cięcie 26 stycznia o godzinie 14:45. Ochrzciliśmy go w dniu 17 kwietnia. Urodził się cały i zdrowy, bez wad. Daliśmy mu na imię Maksymilian po Świętym Maksymilianie Marii Kolbe.
Kiedy też myśleliśmy o Chrzcie maluszka w głowie miałam różne myśli odnośnie czy zapraszać babcie małego na tę uroczystość synka, czy nie. Bałam się, że popełni po raz kolejny świętokradztwo, niegodnie przyjmie Pana Jezusa do serca. Jakoś się przełamałam. Zaprosiliśmy. Prosiłam Pana, aby bronił ją przed tym czynem przez Chrzest małego i przez Siostrę Dulcissimę… Nie zrobiła tego.
Chwała Panu za Siostrę Dulcissimę.
Paulina G
Płock, 17.09.2022
Comments are closed.