Afryka jest kontynentem, który boryka się z ogromnym problemem braku dostępu do wody. W Chikukwe (Tanzania) zawsze brakowało wody. To jest główny problem. Nasza Misja już w założeniach miała funkcjonować dzięki wodzie deszczowej. Były przecież ogromne podziemne tanki na wodę, które mogą pomieścić tysiące litrów wody. Jednak deszcze nie są tak obfite jak oczekiwano. Poza tym, nasz dom jest duży, całe gospodarstwo i duża wspólnota sióstr. Od samego początku były podejmowane próby kopania studni w poszukiwaniu wody pitnej. Raz woda była słona, drugim razem było jej mało. Ale zawsze na jakiś czas było to pomocne. Misja w końcu została podłączona do wody płynącej z Ndandy do Masasi. Jednak i tutaj raz po raz zdarzały się awarie i brak wody. Były miesiące, kiedy Siostry prały w rzece i wodę woziły ciągnikiem z rzeki w beczkach, a każda kropla była cenna. Trzeba się było myć w misce a wodę używać do spłukania toalety albo do podlewania. Wtedy na nic były łazienki, których w domu nie brakowało i solary na dachu. Na terenie misji znajdowała się studnia głębinowa, wykopana i zamknięta, gdyż okazało się, że woda jest słona i zawiera związki szkodliwe dla człowieka.
„W 2009 roku, podczas pobytu w Rzymie wraz z s. Dorotą i s. Florą w maju albo w czerwcu przyleciałam do Polski. Byłyśmy również w Brzeziu, gdzie mieszkała i zmarła s. Dulcissima Hoffmann. Była tam s. Paulina, którą pamiętam dobrze, gdyż z wielką pasją opowiadała nam o życiu s. Dulcissimy. Opowiadała o cudach, jakie się dzieją za jej przyczyną. Przed naszym wyjazdem s. Paulina podarowała nam ziemię z grobu s. Dulcissimy, abyśmy ją zabrały ze sobą do Tanzanii. Skończył się czas wizyty w Polsce, więc wróciłyśmy do Rzymu, a kiedy minął czas nauki w końcu wróciłyśmy do Afryki. Na misji w Chikukwe była studnia, z której nikt nie korzystał, gdyż woda była bardzo słona i miała jakieś szkodliwe związki. Po jakimś czasie przypomniałam sobie o s. Dulcissimie, o cudach za jej przyczyną i o ziemi, którą gdzieś mam w walizce. Pomyślałam sobie: skoro Dulcissima pomaga ludziom w różnych potrzebach, to dlaczego nie miałaby pomóc nam? Żeby choć trochę soli w niej było mniej, żeby chociaż do sprzątania można było jej używać? Z tą myślą udałam się do studni zabierając ziemię z jej grobu. Przez trzy dni chodziłam w miejsce, gdzie była studnia modliłam się za przyczyną s.Dulcissimy o uzdrowienie wody i wrzucałam do studni trochę ziemi, którą miałam w woreczku. Mówiłam o tym kilku siostrom, ale już nie pamiętam dokładnie którym. Po jakimś czasie s. Klaudia, która wtedy była przełożoną wspólnoty, powiedziała, że musimy spróbować używać wody ze studni, mimo, że jest słona, bo jest kłopot z wodą i nie mamy innego wyjścia. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że woda jest jakoś dziwnie miej słona. To było prawdziwa radość i święto. Zaczęłyśmy podlewać ogród i drzewka owocowe i zdziwieniu naszemu nie było końca, bo warzywa pięknie rosły a pomarańcze były słodziutkie i dorodne. Opowiedziałam wtedy siostrom, że kilka miesięcy wcześniej wsypywałam ziemię z grobu s. Dulcissimy do studni, prosząc ją o cud uzdrowienia (oczyszczenia) wody.
Wszystkie mocno wierzymy, że to wstawiennictwo naszej siostry wyprosiło nam łaskę dobrej wody i odtąd nazywamy tę studnię: STUDNIĄ SIOSTRY DULCISSIMY (s. Helena Chialo)
Comments are closed.