Droga Siostro Małgorzato.
Chciałabym podzielić się świadectwem wstawiennictwa siostry Dulcissimy.
Historia jest następująca. W kwietniu tego roku przyjechaliśmy (ja [Jadwiga] i mój kolega Andrzej z Krakowa) odwiedzić grób siostry Dulcissimy. Od tej pory stale się do Siostry zwracałam z moimi sprawami, również prosiłam o opiekę dla mojego kolegi i jego ciężko chorej córki. Kolega jest serwisantem jeździ, więc po Polsce i już kilka razy sam odwiedził grób Siostry prosząc o potrzebne łaski.
Na początku czerwca pojechał na działkę – w góry, by przyciąć duże, ogromne wręcz drzewo. Byłam w pracy w tym czasie, pełna niepokoju i wręcz paniki cały czas modliłam się za wstawiennictwem siostry Dulcissimy czując kobiecym zmysłem, że będzie jakiś wypadek. W końcu napisałam sms, żeby nie przycinał, bo mam złe przeczucia, niestety wypadek przed chwilą się już zdarzył. Kolega spadł z drabiny, właściwie konar z drzewa uderzył go i strącił z drabiny z wysokości ok 4 metrów z włączoną piłą na twarde podłoże (takie kamienie przyprószone liśćmi) na plecy. Normalnie w takim przypadku mógł stracić życie albo zostać „roślinką”.
Ma złamany jeden krąg w kręgosłupie, który się goi i zrasta. Kolega chodzi, rusza rękami i dalej wzdycha za wstawiennictwem Siostry Dulcissimy.
Dla mnie to cud za wstawiennictwem Siostry Dulcissimy, że żyje i już pracuje.
Proszę o modlitwę i dziękuje za łaskę rozmowy z Siostrą podczas naszej wizyty w Brzeziu.
Pozwolę sobie nadmienić, że napisałam artykuł już jakiś czas temu do gazety parafialnej opisując życie Siostry Dulcissimy.
pozdrawiam
Jadwiga Sz.
Kraków, 27.11.2021
Comments are closed.