W 2012 roku byłem wikarym w Pszowie, miałem swój Gabinet psychoterapii małżeństw i rodzin. Tam przyjmowałem rodziny czy osoby indywidualne na terapie. Ponoć siedziałem tam od rana do wieczora. Jasiu z Ewą zapytali mnie czy zechciałbym się troszkę zrelaksować i pojechaliśmy na rowerach. Potem oni mi to wszystko opisali. Pojechaliśmy pod granicę czeską, gdzie wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy do Czech. Jechaliśmy po wzniesieniu asfaltową drogą w lesie. Było z górki, w pewnym momencie ich wyprzedziłem. Za chwilę minął ich samochód. Jan mówił, że dosyć dziwnie jechałem. Nagle poślizgnąłem się i trzasnąłem z impetem o asfalt. Dlaczego? tego nikt nie wie. Z rozpędem przeturlałem się po szosie wprost pod nadjeżdżający samochód. Ewa zakryła oczy. Czeski samochód zatrzymał się pół metra ode mnie. Czeszka wybiegła z samochodu, zadzwoniła po pogotowie i wraz z Janem, który trzymał moją krwawiącą głowę na kolanach pomagali mi, czekając na przyjazd karetki. Byłem nieprzytomny. Zabrano mnie do szpitala w Ostrawie. Przez pierwsze kilka dni leżałem w śpiączce, później zacząłem dochodzić do siebie, ale to nie był koniec przygód. Przez następne pół roku leżałem w różnych szpitalach. Dwa tygodnie w Ostrawie, dwa miesiące w Wodzisławiu potem w Jastrzębiu a potem mnie przewieźli do Katowic. W szpitalu w Katowicach wstawili mi zastawkę. Mam zastawkę komorowo – otrzewnową. Najpierw zaatakowała mnie sepsa. Lekarze mówią, że rzadko kiedy się z tego wychodzi. Kiedy ją opanowano, przyszło zapalenie płuc, i to na tyle poważne, że musiano u mnie wywołać śpiączkę farmakologiczną ponieważ się dusiłem. Ponoć lekarze stali nade mną mówiąc jak on to przeżyje, to będzie cud. Później przeszedłem jeszcze kilka operacji. Raz myślałem, że będą mi kamienie w nerkach usuwać. Okazało się jednak po badaniu, że cała nerka była zaropiała i groziła zatruciem organizmu, w związku z czym zaleceniem lekarskim było usunięcie jej. Tak też się stało. Przez wypadek straciłem pamięć. Co prawda byłem świadomy i jakiś kontakt ze mną był, ale niczego nie pamiętam z tego czasu. Pierwsze co pamiętam, to jak się obudziłem w marcu po operacji nerki to że była moja siostra i ona mi powiedziała, że była ze mną cały czas i się mną stale opiekowała. Powiedziała mi także, że mi usunięto nerkę, aby mi ratować życie. Pamiętam, że zapytałem lekarza o przeszczep. Lekarz powiedział, że nie. Z jedną nerką też się żyje. Byłem przerażony, nie wiedziałem co się stało.
Na początku byłem bardzo zbuntowany przeciw Panu Bogu. Mówiłem Mu, że pomylił się bardzo, że jestem księdzem i terapeutą, a teraz nic z tego nie mogę robić; że bez sensu jest to, że tu jestem. Pytałem co się stało. Jasiu powiedział ..potem ci powiemy, na razie nie. Tym bardziej byłem zdołowany. Jednak w rocznicę tego wypadku wszystko się odmieniło. Albo Jan i Ewa, albo ja, już nie pamiętam kto to zaproponował, w każdym razie postanowiliśmy pojechać w rocznicę wypadku na to miejsce w Czechach. Poszliśmy najpierw na gofry, a Jan zaproponował żebyśmy zadzwonili do tej Czeszki – Leny, która wtedy zadzwoniła po pogotowie. Kiedy dostałem słuchawkę, podziękowałem Lenie za całą pomoc i dobro, które mi uczyniła. Lena odpowiedziała: to nie było nic niezwykłego. Pan Bóg był razem z Tobą. Zadziwiłem się, że Czeszka tak powiedziała! Powiedziałem jej: Lena, ja już trzykrotnie od tego wypadku mogłem znaleźć się na granicy życia i śmierci. Ona jeszcze bardziej mnie zdumiała: Pan Bóg był cały czas przy Tobie i o Ciebie się troszczył”. Po tej rozmowie poprosiłem, żeby zawieźli mnie na miejsce, w którym się to wydarzyło. Tam zrobiłem kilka zdjęć i zacząłem się modlić. I zacząłem dziękować Panu Bogu za ten wypadek. Bo prawda jest taka, że ja go nie pamiętam. To przeżycie było trudne dla innych; dla mnie nie – naprawdę poczułem że dostałem nowe życie. I to nie tylko symbolicznie. Wtedy wyraźnie to poczułem. Od tego dnia, zacząłem zauważać ile niesamowitych rzeczy wydarzyło się dzięki temu wypadkowi i że doświadczam działania Pana Boga każdego dnia. Na nic nie zasłużyłem, na nic nie zapracowałem, to samo się dzieje. Widocznie Pan Bóg jeszcze ma coś dla mnie do zrobienia tutaj. Zmieniłem myślenie, swoje patrzenie na świat. Modliłem się tak: Panie Boże dziękuje Ci za mój wypadek. To co inni przeżyli dla nich było trudne, ale ja teraz mam nowe życie.
Podobno miałem gabinet terapii w przychodni terapii małżeńskiej i indywidualnej w Pszowie. Mówię podobno, bo rzeczy, które wydarzyły się przed wypadkiem pamiętam jak przez mgłę. Pamiętam część rzeczy sprzed 20 lat, ale te bliższe wypadkowi raczej mniej. Są jednak rzeczy, które potrafią mi się nagle przypomnieć. Podobno pomagałem rodzinom …Przychodzą do mnie, zgłaszają się do mnie, dziękują, że uratowałem małżeństwo. Nie pamiętam.
Jasiu z Ewą powiedzieli mi, że modlili się do siostry Dulcissimy, że prosili ją o pomoc. Stąd wiem, że s. Dulcissima była przywoływana. Nawet nie pamiętam czy byłem potem u siostry Dulcissimy razem z Jasiem i Ewą. Nie pamiętam. Dzisiaj jest dobrze, jest świetnie. Otrzymałem nowe życie. Bogu niech będą dzięki.
ks. Piotr Gaworski
Knurów, 28.06.2022
Comments are closed.