32 415 68 48
 

Siła modlitwy

top feature image

Siła modlitwy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Chciałabym się podzielić historią o łasce Bożej, która spłynęła na moją mamę, jak mniemam dzięki olbrzymiej sile modlitwy przy wstawiennictwie s. Dulcissimy.

Moja mama, Wiesława, chorowała, odkąd pamiętam, ale nigdy nie obarczała nas – córek, swoim cierpieniem. Nie wiedzieliśmy prawie nic o jej schorzeniach. Wyłapywałyśmy skrawki z wspomnień wizyt u lekarzy: a to, że nie może niczego dźwigać, bo ma chory kręgosłup, a to, że miała paraliż prawej strony ciała, że ma uczulenie na niektóre leki i dostaje wstrząsu…, w końcu po wielu badaniach, wizytach w szpitalach stanęło na tym, że żaden lekarz nie potrafi jej pomóc, więc przestała dochodzić do tego co tak naprawdę jej dolega.

Od września 2022 r. stan mamy zaczynał się pogarszać. Często pojawiały się jakieś infekcje, oczywiście leczone domowymi sposobami. Czasami musiała leżeć w łóżku kilka dni, bo bóle nie pozwalały jej się podnieść. Czuła się coraz gorzej. Zaczęła powoli porządkować wszystkie swoje sprawy – w tym spaliła całą swoją dokumentację medyczną. Po Świętach Bożego Narodzenia 2022 roku mama mocno zachorowała. Wiele wskazywało na silną grypę lub inny wirus. Nie chciała nawet słuchać o wizycie lekarskiej, powtarzała tylko: „Co mi to da? I tak nie mogę się leczyć”. Pojawiły się obrzęki kończyn, duszności. Od stycznia nie mogła się położyć, drzemała na siedząco. Jadła coraz mniej. Coraz ciężej było jej chodzić. 6 lutego sytuacja była krytyczna, mama pożegnała się z nami, godząc się z tym, że umiera. Dopiero wtedy zgodziła się na lekarską wizytę domową. Lekarka od razu radziła jechać do szpitala. Stwierdziła zdekompensowaną niewydolność krążeniową. Obrzęki mamy były olbrzymie, w płucach również zgromadził się płyn, nie mogła się samodzielnie poruszać, nie mogła złapać oddechu, puls i ciśnienie było praktycznie niewyczuwalne. Trafiła do szpitala w stanie ciężkim, we wstrząsie kardiogennym.

Pani doktor przygotowała nas na najgorsze, powiedziała, że spróbują ją ustabilizować, ale to nie będzie proste. W tym dniu poprosiłam o modlitwę mojego znajomego. On przekazał to dalej, prosząc o nią Siostry Maryi Niepokalanej. Siostry dodały mamę do nowenny, a następnego dnia 07 lutego [07.02 – urodziny s. Dulcissimy] była msza w jej intencji. Siostra poleciła prosić o pomoc – Siostrę Marię Dulcissimę. Znajomy przesłał mi link z informacjami na jej temat. Od razu odmówiłam modlitwę o łaski. Kolejnego dnia kilkakrotnie prosiłam ją o wstawiennictwo odmawiając różaniec i wzywając jej imienia przy wszelkich czynnościach jakie wykonywałam w ciągu dnia, kończąc trzema modlitwami: Zdrowaś Mario i Chwała Ojcu. Błagałam Dobrego Boga o cud uzdrowienia dla mojej ukochanej mamy.

7 lutego ok. 22:15 zdarzyła się rzecz niewyjaśniona. Leżałam z różańcem w rękach i się modliłam. Nagle przed oczami pojawiło się jakby świetliste popiersie mojej mamy, która się do mnie uśmiechała. Miałam wrażenie jakby ktoś złapał mnie delikatnie za nadgarstek. Poczułam ogromną błogość, miłość i spokój jednocześnie. Łzy same popłynęły mi po policzkach, ale to były łzy radości. W tym momencie wyłączył się prąd, dosłownie na 2 sekundy, jakby spadek napięcia. Wszystko się skończyło, ale ręka w miejscu dotknięcia dalej mrowiła i z ciepłej zrobiła się chłodna. A w sercu pozostało przeświadczenie, że wszystko będzie dobrze. Mama zadzwoniła następnego dnia rano – opowiedziała, że o 22 na około 20 min w szpitalu była jakaś awaria z prądem, wszędzie zgasło światło, tylko nie na jej Sali (była na tzw. Erce, podłączona do aparatury monitorującej).

Mama poczuła siłę do walki. 10 lutego wyspowiadała się i przyjęła sakrament namaszczenia chorych. Od tej chwili dzień po dniu wyniki polepszały się, samopoczucie również. Mama nie odczuwała żadnych dolegliwości, bardzo szybko stanęła na nogi. 13 lutego mówiono mi, że jej stan jest średni, że jest niewydolna krążeniowo i sercowo, że nie nadaje się nawet do transportu karetką na inny oddział, a gdy wyjdzie ze szpitala (choć wówczas nikt nie potrafił określić, kiedy to będzie) będzie raczej leżąca. 21 lutego mamę co prawda do domu przywozi karetka, ale wychodzi z niej o własnych siłach i wspierając się jedynie ramienia wchodzi sama na pierwsze piętro.

Tydzień po tym zdarzeniu na wizytę przyjeżdża lekarz rodzinny, zleca zmniejszenie dawek leków, kieruje na poszerzenie diagnostyki. Końcem marca przyjmą mamę na Oddział Kardiologiczny, by zrobić odpowiednie badania. Ale czekamy na nie ze spokojem. Stan mamy jest stabilny, funkcjonuje samodzielnie pełna wiary, nadziei i radości.

Siostro Mario Dulcissimo, dziękuję za Twoje wstawiennictwo!

 

Magdalena

Wrocław, 14.03.2023 r.

 

Comments are closed.

Post navigation

Previous Post :   

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Czytaj więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close